Z forum internetowego portalu www.gazeta.pl - część 3
user [derby6]: O,sancta simplicitas - O,święta naiwności - to słowa Jana Husa kiedy do stosu na, którym miał być spalony dokładała drewna staruszka wg.innych żródeł staruszek. Pod takim "przewrotnym tytułem" chciałbym rozpocząć wątek o tym jak stary naiwny ateista chciał się wypisać z krk. Chciałbym wam opowiedzieć co mnie spotkało przy próbie wypisania sie z krk.Wg. mnie to kolejny dowód na pychę,butę,arogancję krk i jego funkcjonariuszy. Nie chcę jednak sam wystawiać cenzurki /nikt nie może być sędzią we własnej sprawie/ pozostawię to do waszej oceny.Przeglądam posty na forum szanownego ogolonego_jajka (...) Uwagę moją zwraca wątek o apostazjii,czyli wypisania się z krk. Krótka refleksja,przecież ja powiniem to zrobić,trzeba być konsekwentnym do końca.Dlaczego nie zrobiłem tego do tej pory? przecież od ponad trzydziestu lat jestem zadeklarowanym ateistą, nie uczęszczam do kościoła, nie biorę żadnego udziału w kościelnych obrządkach, nie uczestniczę w życiu parafii, po prostu nie ma mnie w kościele! "Uzbrojony" wzorem pisma o Rezygnacji z członkostwa w Krk udaję się do parafii gdzie byłem ochrzczony w 1956r tj. w wieku 6-lat.Parafia ta leży w innej miejscowości. Tu należy się wyjaśnienie - ojciec mój był ateistą, matka -nie, dlatego ten chrzest w wieku 6-ciu lat. Oczywiście mnie nikt nie pytał się o zgodę.
Przybywam do parafii MBB, w miejscowości,w której się urodziłem i mieszkałem przez 24 lata. W kancelarii jest cywilna osoba/pani/ przepraszam ją,za to,że nie będzie mogła załatwić mojej sprawy.Proszę aby poprosiła proboszcza.Pani,mówi mi,że proboszcz jest na urlopie,ale jak jest coś ważnego to jest ksiądz "Mariusz",proszę aby go poprosiła.
Zjawia się ksiądz,wita mnie uprzejmie w drzwiach,podając mi rękę i mówi "szczęść Boże" - odpowiadam mu grzecznie dzień dobry.Widzę,że mu się to nie podoba/takie moje subiektywne odczucie/. Informuję go grzecznie,że w tym kościele byłem ochrzczony 48 lat temu dlatego też zjawiam się tutaj aby dokonać aktu apostazji,i proszę o pisemne potwierdzenie skreślenia mnie w księdze chrztów,a tym samym skreślenia mnie z członkostwa w krk.Jednocześnie mówię mu,że jestem ateistą o "długoletnim stażu" i dlatego nie mogę być członkiem krk. Nawet na papierze.
Dodaję,że członkiem krk zostałem przez akt chrztu,bez mojej woli i akt ten jest niezgodny z Biblią,gdyż nigdzie w Biblii nie spotkałem się z obowiązkiem chrzczenia niemowląt czy też dzieci.Oczywiście dla mnie Biblia nie jest żadnym autorytetem,ale dla kościoła powinna być,dlatego uważam,że chrzest dzieci czy też niemowląt jest niezgodny z naukami Jezusa,na które powołuje się krk.Powołuję się na traktakt o chrzcie ojca krk Tertuliana z 140 r.n.e. który wyrażnie mówi cyt: Pan istotnie powidział:"nie wzbraniajcie im przychodzić do mnie"Niech przychodzą gdy dorosną,gdy zaczną się uczyć. Niech przychodzą,gdy zostaną pouczeni dokąd mają iść. Niech będą chrześcijanami,gdy poznają Chrystusa. Tego już za wiele,na twarzy /młodego bądż co bądż/księdza pojawiają się zauważalne oznaki ... powiedzmy delikatnie ,emocjii.
user [derby6]: Muszę sprostować pewną pomyłkę.W poprzednim poście napisałem :traktat Tertuliana "o chrzcie " mylnie podałem datę 140 r n.e. - ma być 198-200 n.e.Tertulian żył w latach 150-225 n.e
user [derby6]: Wielebny,przerywa mi i pyta się czy wiem co to znaczy"sitzen in leben" (prawdopodobnie chce pokazać mi swoją intelektualną wyższość) ja jednak bardzo się cieszę (mógł przecież zagadać mnie po chińsku lub po japońsku) i odpowiadam mu,ponieważ co nieco "kumam" w tym języku tzn.niemieckim. Proponuję mu rozmowę albo w języku polskim,gdyż tak ją zacząłem albo w języku niemieckim,ale uprzedzam,że rozmowa wydłuży się znacznie z tego powodu,że nie posługuję się niemieckim tak swobodnie jak polskim. Przyznam,że nie za bardzo zrozumiałem o co mu chodzi po skończeniu przezemnie wątku z Tertulianem.Chodziło mu prawdopodobnie o to,że Tertulian tkwił w początkach chrześcijaństwa koniec II wieku,a nakaz chrzczenia dzieci pochodzi z III w jako przepis w rytuale chrztu Hipolitańskiego Statutu Kościelnego.
Wielebny podnosi głos o oktawę wyżej .... Pan nic z tego nie rozumie to jest tak jak laicy próbują sobie tłumaczyć kościelne pisma i księgi (zupełnie jakbym słyszał lizaxo) ona mi to samo mówiła.Zwracam mu uwagę że ja nie próbuję sobie nic tłumaczyć tylko przedstawiam opinię ojca chrześcijaństwa zachodniego,twórcę katolicyzmu,człowieka,który wprowadził kluczowe hasła katolickiej dogmatyki i teologii moralnej,jego formuły mają największe znaczenie w zachodniej nauce o grzechu i łasce,nauce o chrzcie i pokucie. Wielebny wypowiada parę słów,których nie zapamiętałem dokładnie więc nie chcę ich przytaczać i w końcu stwierdza,z wymuszonym uśmiechem,że on się doskonale bawi tym co ja mówię. Odpowiadam mu... szczerość za szczerość ja również.Wtedy dopiero uzasadnia że on, o tym wie i dlatego,że mnie to bawi -to nie pozostaje mi dłużny.
Po tej "grzecznościowej" wymianie zwracam mu uwagę,że właściwie nie przyszedłem tutaj na uczone dysputy,chcę się tylko wypisać z krk. Wielebny już cały czas w stanie silnego wzburzenia mówi,a właściwie krzyczy że on gratuluje mi wyboru ale on nie może nic zrobić,od tego jest ksiądz proboszcz,który jest teraz na urlopie. W dalszym ciągu wyjaśnień podkreślając wyrażnie słowa/nie wiem czy pan to zrozumie/ ale jest pan człowiekiem całkowicie wolnym a kościół w nic się nie wtrąca a to,że figuruję w księdze chrztów nie ma nic do rzeczy.
Zdecydowanie oponuję twierdząc,że wolność człowieka to znacznie szersze pojęcie niż tylko prawo wyboru religii,to również inne prawa. Jaką wolnością dysponuje człowiek w tym teokratycznym kraju,kiedy nikt się go nie pyta na co idą pieniądze z jego podatków. Myślę o funduszu kościelnym i czy nie czuje,on sam zażenowania faktem,że przy całej armii ludzi bez pracy,bez zasiłków, klechom musimy opłacać składki emerytalne?,a to nie czyni mnie człowiekiem wolnym wręcz odwrotmie zniewolonym.
Pytam się go jaka jest wolność człowieka,który jest przez tę instytucję inwigilowany np. na "kolędzie" ksiądz pod pozorem troski pyta o różne dane, które następnie wprowadza się do kartotek parafialnych. Oczywiście ja nie jestem na kolędzie,wiem to od żony. W tym momencie agresja księdza sięga zenitu.... to pan mnie się o to pyta zapytaj pan swoją żonę dlaczego jest taka "głupia" i udziela takich odpowiedzi / szczyt obłudy / W sposób zdecydowany pytam go jakim prawem nazywa moją żonę głupią. Czy to jest standart jego kultury? Odpowiada bez żenady,tak ja jestem chamem gburem,itp i doskonale się z panem bawię..... Moja odpowiedż brzmi.... to,że jest pan chamem dał mi pan odczuć od momentu kiedy powiedziałem,że jestem ateistą to,że nie jest pan w stanie mnie obrazić dałem panu również odczuć od początku,natomiast posługiwanie się obrażliwymi uwagami pod adresem mojej żony,świadczy już nie tylko o pańskim poziomie kultury osobistej ale o niebywałej pysze,bucie i arogancjii. Żegnam pana.
Wychodzi za mną,kiedy wychodzę z kacelarii,ksiądz jest tuż za mną i zamyka drzwi- kiedy próbuję je uchylić aby zapytać panią w kancelarii kiedy będzie proboszcz zamyka mi gwałtownie drzwi tak,że nieomal nie "przytrzasnął" mi palców.Kiedy zwracam mu na to uwagę reaguje krzycząc,że on tu jest od zachowania porządku.Nie komentuję już tego. Tak zakończył się pierwszy etap wypisania się z krk. Wnioski przedstawię póżniej po waszych ewentualnych wypowiedziach.
user [facet123]: Bardzo ciekawa historia. Od siebie tylko dodam, że ja na Twoim miejscu (bo mam takie same jak ty powody aby wypisać się z kościoła katolickiego) w ogóle w rozmowie z księdzem unikałbym wszelkich dyskusji na temat zasadności chrztu, czy wolności człowieka - wiadomo, że księdza jako osobę indoktrynowaną i utwierdzaną w swoich przekonaniach przez lata, taka dyskusja może wyprowadzić z równowagi. Czekam natomiast z zainteresowaniem na opis jak potoczyło się wypisywanie z KK z udziałem proboszcza. Jest to o tyle interesujące, że wiele osób na forum pisało co i jak należy zrobić, aby z kościoła się wypisać, natomiast nie natknąłem się na relację z praktycznego przeprowadzenia tej operacji.
user [derby6]: Dlaczego wspomniałem o chrzcie ? Napisałem,że byłem chrzczony w wieku 6 lat.Ani Biblia ani Stary czy Nowy Testament nie zawierają nakazu chrztu niemowląt czy dzieci.Zmienili to dopiero ojcowie krk w III w n.e, w wiadomym celu. Podobnie jak ustanowili dogmat Trójcy,z czym nie zgadzają się do dzisiaj żydzi jako przedstawiciele religi judaistycznej /chrześcijanie jako sekta wyszli właśnie z łona judaizmu/ poglądu na Trójcę nie podzielają również muzułmanie- dla obydwu tych religi jest to obelga! dla jednego Boga.
Przez akt chrztu stajesz się członkiem społeczności chrześcijańskiej,przez skreślenie tego faktu,wychodzisz z tej społeczności.Dla statystyki krk jestem ich członkiem przez akt chrztu.Jeżeli uznam go za sprzeczny,z dokumentami na które powołuje się krk / co próbowałem dowieść/ muszą mnie skreślić z tej społeczności z wszystkimi jej konsekwencjami.Ten ,na którego powołuje się krk nie chrzcił i chrzcić nie nakazywał tym bardziej dzieci czy niemowląt, kościół przez swoich przedstawicieli,pominął ten nakaz z wiadomych celów. Czy muszę to uzasadniać? Jeżeli tylko zdrowie pozwoli poinformuję uczestników forum o moim dalszym postępowaniu w tej sprawie. Ja, tak łatwo nie rezygnuję o ile znam siebie napewno nie zrezygnuję.
user [8pasazer]: ja też się świetnie bawiłem czytając twoje opowiadanko... ksiądz też pewnie uznał cię za świra :D
user [derby6]: Tak ,jak powiedziałem,nie byłem obecny przez jakiś czas na forum ,/pisłem o tym/ Zacznę od pobytu w szpitalu.
Dzień pierwszy g.7.30 na salę 4-osobową /leżą dwie osoby/ wchodzi ksiądz zbliża się do mojego łóżka.......... zanim cokolwiek powiedział, mówię mu grzecznie dziękuję. Ksiądz odchodzi.
Dzień drugi.......... to samo.
Dzień trzeci......... to samo,a jednak nie to samo,widzę irytację na twarzy wielebnego.
Dzień czwarty...... ksiądz w drzwiach/jestem sam na sali/ ironicznie uśmiechając się,mówi........... a zapomniałem ,tu leży ten co nie lubi księży.
Odpowiadam,grzecznie,że nie życzę sobie tego rodzaju komentarzy ,nie mogę dokończyć zdania gdyż ksiądz przerywa mi i mówi mi,że moje zachowanie mu się nie podoba. Kiedy zadaję pytanie,jakie moje zachowanie ma na myśli, nie odpowiada uśmiecha się kpiąco i wychodzi.
Dzień piąty......... Zwycięstwo ! ksiądz przechodzi obok sali na,której leżę.
Dzień szósty i kolejne.............. jestem wolny,przynajmniej od księdza.
user [fugaz]: mam, nieco inne doswiadczenia, co nie przesadza sprawy, ale rzeczywistosc wymaga..;) otóż swego czasu lezalem na Oddziale Intensywnej Opieki w stanie ciężkim. Kiedy Stan się przedłużał przyszedł do mnie ksiądz i za zgodą rodziców udzielił mi ostatniego namaszczenia. Potem się obudziłem. Kiedy znowu przyszedł ksiądz, w miły sposób wyjaśniłem mu, że ja nie z jego paczki. Że w sumie brak mi danych. Ksiądz miłym się okazał, bo stwierdził, że woli moją szczerość od smutnego strachu (przed nim księdzem) innych nieszczesników w tym szpitalu się leczacych. Zapytał, czy mimo braku zaangażowania może mnie odwiedzac. Cóż, nic nie stało na przeszkoszie. W końcu tolerancyjny jestem...:) I tak, ksiadz widząc mnie gdziekolwiek witał mnie harcerskim:'Cześć!!', na co ja odpowiadałem 'Dzień Dobry!. Przyniosl mi też wtedy telewizor i magnetofon, oraz niezapomnianą kasete 'Cztery pory roku' Vivaldiego na gitary klasyczne (niestety nie znam wykonawcow)...
No cóż, rozumiem, że jeden ksiadz wiosny nie czyni... Ale on gdzies tam jest. I to tyle miłych wspomnien z Kościołem Katolickim (zawsze to cos:))
user [kociak40]: Po zapoznaniu się z pana przypadkiem próby osiągnięcia aktu apostazji z KK, sądzę, że na samym wstępie został popełniony błąd. KK jest instytucją, gdzie nic nie można załatwić bez pieniędzy, musi być "co łaska" i trzeba było zrobić wrażenie na samym poczatku, że taka "co łaska" będzie i to dużego "rozmiaru". Taki akt zostałby natychmiast wydany i to bez zbędnych dyskusji (można dla przykładu, trzymać wypchany portfel w ręce i leciutko nim poruszać). Jak już byłby taki akt w ręku, można wtedy schować portfel i powiedzieć (z grzeczności), że ofiara zostanie wrzucona, przy innej okazji, do skarbonki kościelnej.
user [derby6]: Proszę zwrócić uwagę kiedy opisuję moment pojawienia się księdza ,on wręcz promieniał uprzejmością i dobrocią /myślał,że skoro proszę księdza to szykuje się smakowity "kęsek"/ a tu taka sprawa. No i wyszło szydło z worka.
user [nick_penis]: Spróbuj może kontynuować. Dobrodziej proboszcz chyba w końcu wróci z urlopu? Gratuluję zimnej krwi w reakcji na uwagi wikarego odnośnie Twojej żony. W wielu przypadkach skończyłoby się to inaczej. Na marginesie: Żadne stowarzyszenie nie lubi tracić członków. Gdyby kk podążał z duchem czasów, zaproponowałby Ci jakieś bonusy, tzw. pakiet lojalnościowy, np. trzy spowiedzi bez kolejki, odpust, T-shirt ze świętym Idzim, breloczek z Lourdes itp. Pozdrowienia!
user [derby6]: Nie wiem co mam kontynuować? dalszy ciąg postępowania w kwestii wypisania się ze społeczności krk? Na ile mi zdrowie pozwoli bardzo chętnie. Zapewniam,że mam taki charakter,że wszelkie przeszkody działają na mnie mobilizująco.To, jak się zachował ten ksiądz wcale mnie nie zaskoczyło chciałem wam tylko opowiedzieć jak to w rzeczywistości wygląda. Wnioski pozostawiam uczestnikom tego forum, wierny zasadzie,że nikt nie może być sędzią w swojej sprawie.
Masz zupełną rację,odnośnie mojego zachowania się po uwadze wikarego odnośnie mojej żony / nawiasem mówiąc wiernej córy krk,wyjątkowo wiernej!/ Napewno mnie to dotknęło,ale zrozumiałem,że wielebny dał się wyprowadzić z równowagi,ja starałem się powstrzymać emocje,i moimi pytaniami o standart jego kultury dowiodłem, że sam przyznał,że jest chamem,gburem/co cytowałem/ Tracąc zimną krew mogłem mu powiedzieć,że jest chamem,ponieważ nie straciłem sam to musiał przyznać.
user [crax]: To masz tak samo jak ja. Ja jako ateista i moja narzeczona, WYJĄTKOWO WIERNA KOŚCIOŁOWI. Jak się dogadujecie w tych sprawach?
user [derby6]: Jestem już 28 lat po ślubie. Moja żona przed ślubem wiedziała kogo sobie bierze,ja też.Uważałem wtedy i uważam do dziś, że nie walczę z ludżmi,z ich religią,wiarą itd.Można żyć,choć przypuszczam,że dla mojej żony fakt,że ja jestem ateistą jest trudniejszy do niej niż dla mnie fakt,że jest katoliczką.
Jestem bardziej tolerancyjny niż ona,jako ojciec pozwoliłem by moje dzieci wychowały się w wierze,którą wyznaje moja żona,gdybym chciał postawić na swoim prawdopodobnie rozstalibyśmy się. Ucierpiały by na tym moje dzieci. Uważam,że jak dorosną poznają prawdę lub nie poznają,ale zawsze będą moimi dziećmi. Zawsze będę ich kochał. I do tego nie jest mi potrzebny żaden nakaz żadna wiara.