Ze strony internetowej www.racjonalista.pl
user [plumbum] o problemie znalezienia świadków apostazji: Może ktoś odbierze to jako żart, ale w moim odczuciu sytuacja była poważna. No bo przecież oczekuje się ode mnie, iż nakłonię osoby, aby stanęły niejako za moimi plecami w moim buncie przeciwko jednej z najsilniejszych organizacji w tym kraju, aby pomogły mi w mojej walce z wiatrakami, narażały na szwank swoją reputację w imię przyjażni ze mną. Spotkałem się z problemamy ze strony najbliższych, znajomych. Ludzie bali się iż zostaną napiętnowani razem ze mną przez KK! Nie ukrywam - wykorzystałem okazję aby zamanifestować swoje poglądy, wielu z nich po raz pierwszy dowiedziało się, co mi w duszy gra, stąd może ta ich spontaniczna reakcja. Ale prosze mi wierzyć; chętnie oszczędziłbym sobie zbędnego rozgłosu, napiętnowania, dziwnych spojrzeń! Jedyna pociecha, że większosć z nich po raz pierwszy usłyszała o tym, iż można Kościołowi powiedzieć adios!
user [plumbum] o problemie znalezienia świadków apostazji: Pogrzebałem trochę w sieci (...) znalazłem inne (...) wypowiedzi, w których nie było nawet słowa o koniecznych świadkach. NO i dobrze. By wyobraźcie sobie, iż zdarzyło mi się w miedzyczasie poprosić parę osób z mojego najbliższego otoczenia o poświadczenie mojej woli. Oto odpowiedzi które usłyszałem: "Stary, no po co Ci to? Zwariowałeś?", "Wybacz, ale chyba nie, wiesz, będę teraz próbował dostać się na aplikację, cholera wie, kto się może dowiedzieć...", "Ale zastanawiałeś się czy warto?", "A jak zakochasz się w jakiejś katoliczce, co wtedy?" , "Wiesz, zastanowię się ... zadzwonie ....", "Odbiło Ci!".
user [kontrast] do osoby, która pyta o apostazję: Nie oszukujesz czasem siebie? Może tu raczej chodzi nie o Kościół ale o akceptację środowiska, potrzebujesz wsparcia, to o nie proś, a nie rzucaj się na mury. Polecę cię kilku ładnym dziewczynom, może świadomość ich modlitwy i postów za ciebie powstrzyma twoją niechęć, bo gardząc Kościołem gardzisz też nimi, a zapewniam cię tak pięknych i dobrych kobiet jest tu wiele milionów. Jeśli wolisz czarownice, to trudno, twój wybór. O gustach się ponoć nie dyskutuje.
user [korczyńska]: Jestem starszą, 67-letnią kobietą i dziwię się narzekaniom młodszych ode mnie, że trudno być w Polsce ateistą, że trzeba udawać itp. Ja mieszkam na wsi, w środowisku b. konserwatywnym i mimo to udaje mi się od ponad 15 lat być otwarcie osobą niewierzącą i nie praktykującą. Oczywiście, na początku nie było łatwo, pochodzę z rodziny katolickiej, sama byłam w tej religii wychowana. Były złośliwości, naciski, jednak w sumie o wiele mniejsze, niż się spodziewałam. (...) Moja rada dla przyszłych ateistów: lepiej od razu jasno określcie swoją postawę. Wszyscy bardziej szanują ludzi o zdecydowanych i stałych poglądach. (...) Młodym wydaje się, że poniosą jakieś konsekwencje zerwania z kościołem. Nic bardziej mylnego, a wspaniałe uczucie wyzwolenia od społecznego i religijnego przymusu wynagrodzi wszystko
user [kontrast]: Po co w ogóle ta gadka, z takimi poglądami jesteś apostatą i już zaciągnąłeś ekskomunikę na mocy samego prawa. Publicznie zadeklarowałeś swoją apostazję. Idź więc w świat, on przyjmie cię z radością i nasyci swoimi dobrami. A potem przyjdzie kelner z rachunkiem i zostaniesz gorąco przyjęty, przez obsługę tego baru. Smacznego!...
user [kontrast]: Nie ma potrzeby robić jakichś spektakli z tymi aktami apostazji. Aktu chrztu Kościół nie wykreśli i taka karteczka z deklaracją apostazji, będzie leżeć w szufladzie i ewentualnie w kurii jako zapis, że dana osoba zadeklarowała się oficjalnie jako apostata. W statystykach będzie figurować jako apostata, ale chrzest będzie nadal ważny i pozostanie w kronikach, tego nie wykreślą. Znam temat, bo miałem okazję szperać po takich dokumentach. Poza tym jeśli ta apostazja jest oficjalna, to wiąże się z ekskomuniką i całkowitym wyłączeniem ze wspólnoty wierzących. Powrót nie jest wtedy prosty, bo wtedy zwykle procedura obija się o biskupa. W przypadku ślubu kościelnego i innych, to może być kłopotliwe. Taka osoba musi być świadoma konsekwencji.
user [kontrast] o apostazji: Ja z mojego stanowiska odradzałbym taką decyzję, bo nie trzeba czynić aktu apostazji, księdza można nie przyjmować, a człowiek niewierzący, nie musi korzystać z oferty Kościoła. Mam w rodzinie niewierzących i nie zgłaszają żadnych pretensji o to, że ktoś ich ochrzcił. Nie chcą, nie korzystają. Proste. Siłą do konfesjonału ich nikt nie będzie ciągał. To byłoby i tak nieważne.
user [plumbum]: Moje pytanie jednak tyczyło procedury która pozwoliłaby uznać taką osobę jako apostatę
user [kontrast]: Mnie się nie chce pomagać w jakiejś dziecinadzie.
user [Mariusz Agnosiewicz]: Problem leży w utrudnaniu przez kler występowania z kościoła do którego nigdyśmy się nie zapisywali.
user [kontrast]: Zapisali rodzice i to ma moc prawną (Akt Chrztu), szkoda, że oszukali Kościół nie realizując obowiązków, do których zobowiązali się pod przysięgą, ale kwestia chrztu dzieci, jeśli rodzice nie są wierzący, to nieporozumienie.
user [kontrast]: Dlatego jeśli mówię o tym, że apostata ma pecha, to właśnie dlatego, że wypisuje się formalnie z zewnętrznej organizacji Kościoła, ale w Kościele jest dla niego pozostawione krzesło, którego nikt inny nie zajmuje, czego nie zmieni nawet wypisanie z ksiąg kościelnych (sakrament chrztu jest ważnu na zawsze, tak jak przynależność narodowa). Katolicy smucą się więc nad utratą brata, a nie cyferki w statystykach. Podobnie postępują wobec innych ludzi, łamiących dyscyplinę i status, nie po to aby zmanipulować, czy indoktrynować, ale dlatego, że łamanie dyscypliny, powoduje wyłączenie ze wspólnoty na mocy prawa. Dlatego, żeby nie być tylko wypełniaczem statystyki, trzeba świadomie i dobrowolnie wybierać i przestrzegać zasad wiary.
user [kontrast]: Proszę się zatem nie dziwić modlitwom za apostatów o powrót i próbom przekonywania ich do powrotu, to nie jest nasza zła intencja, tylko raczej pragnienie odzyskania zerwanej więzi. Na razie ograniczę się do tego, wolałbym nie dyskutować na ten temat, bo to dyskusja na poziomie, czy ktoś ma prawo kochać drugiego, jakby można tego zakazać.
user [kontrast]: Z bólem serca katolicy godzą się na te wasze akty apostazji, które są porównywalne w odczuciach do aktu samobójstwa kogoś z rodziny. Proszę się więc nie dziwić że próbujemy wyperswadować taki pomysł, często nawet głupimi sposobami. To nie jest agresja i nienawiść. Choć za głupich i niedouczonych nie ręczę, ale tacy są plagą każdej organizacji.
user [kontrast]: Jedność i nierozerwalność Kościoła, to jego cecha podstawowa i ważny cel. Dla katolików niewyobrażalne jest beztroskie porzucanie swoich współbraci w wierze, a ewentualne utrudnianie im odejścia nie wynika z jakichś tajemniczych sekciarskich skłonności, ale po prostu z więzi niemalże rodzinnych jakie łączą, tych, którzy zostali formalnie włączeni w Jego struktury. Może dzisiaj te więzi są bardzo rozluźnione, ale nadal są. To nie jest tylko kwestia organizacyjna, ale też religijna. Te motywacje łączą się ze świadomością straty kogoś ważnego dla Kościoła (w przypadku apostazji i herezji), a nie tylko wypełniacza statystyk.