[ScarletRose] Nie wiedzialam ze wypisanie sie z kosciola fachowo nazywa sie apostazja. Od 4 lat nie chodze do kosciola. Mialam w liceum przez to naprawde pieklo w domu...rodzice dewoci, ktorzy byli przekonani ze to przez bunt mlodzienczy i ze przeciw kosciolowi nastawiaja mnie znajomi (jakbym wlasnej woli i swiadomosci nie miala), jakies sekty, narkotyki, satanisci i nie wiadomo co jeszcze...teraz to bardzo zabawne,ale wtedy koszmar. Ciagle klotnie, rozmowy z ksiedzem na koledzie o moim "postepowaniu". Nie pojmowalam jak moi rodzice - praktykujacy chrzescijanie moga narzucac mi swoje wyznanie, (przeciez nie bylam juz dzieckiem) tak nienawidzic i tepic moje zdanie. Do dzis dnia sie za mnie wstydza, ale nasze stosunki sie na szczescie poprawily. Bierzmowanie przyjelam w ostatniej klasie gimnazjum - wtedy naprawde zastanawialam sie nad moja wiara, bo kosciol byl mi obojetny, a chcialam jeszcze ja jakos odbudowac. Nie poskutkowalo. Jestem ateistka i myslalam juz o tym zeby pewnego dnia wybrac sie do "mojej" parafii i sie wypisac, ale nie wiedzialam jeszcze jak ta cala procedura wyglada. Apostazje predzej czy pozniej powinnam zlozyc, bo po kij mam widniec w jakichs ksiegach KK.