Jak większość katolików zostałem ochrzczony we wczesnym dzieciństwie nie mając wpływu na to, co się dzieje. Zaś decyzję o formalnym opuszczeniu Koscioła Katolickiego podjąłem zaraz po tym, jak dowiedziałem się, że jest to możliwe.
Religię katolicką zawsze odbierałem jako coś obcego, narzuconego, co
sprzeciwiało się zdroworozsądkowemu porządkowi świata jakiego obraz
posiadałem. Brzydziło mnie chrześcijańskie upodobanie do samoponiżenia,
gloryfikacja cierpień, niechęć dla swobodnego myślenia, ambiwalentna
postawa wobec seksu, oraz wyśrubowane ideały milości bliźniego,
całkowicie fikcyjne w praktyce. Brzydził mnie też kontrast pomiędzy
tymi naukami a ich (nie)stosowaniem, które mogłem obserwować na codzień
wsród nominalnych katolikow i które znałem z lekcji historii. Ten obraz
znalazł dobre uzupełnienie w lekturach i studiach filozoficznych, które
zresztą odbyłem na katolickiej uczelni. Zrozumiałem wówczas, że
intelektualna "nadbudowa" religii katolickiej ma wiele słabych punktów
a jej przyjęcie wymaga więcej dobrej woli niż miałem do zaoferowania.
Fideistycznej "bazy" nie posiadałem oczywiscie od dawna. Od lat nie
uczestniczyłem też w praktykach religijnych. Kiedy więc dowiedziałem sie, że możliwe jest formalne przypieczętowanie
odstępstwa od religii katolickiej podjąłem odpowiednie kroki aby tego
dokonać.
Wnioski rozesłałem listami poleconymi (za potwierdzeniem odbioru) do
Kurii Diecezjalnej oraz parafii miejsca zamieszkania. Chcąc jednak
przyspieszyć całą procedurę oraz zapewnić sobie niezapomniane wrażenia,
do parafii chrztu wybrałem się osobiście. W kancelarii dokumenty
przyjęła ode mnie starsza zakonnica, która przywitała mnie miło, ale
widząc z czym przychodzę kompletnie straciła rezon. Potem okazało się,
ze bylem w tej parafii pierwszym apostatą i najwyraźniej nie miała ona
wytrenowanych w tym kierunku odpowiednich zachowań. Na szczęście
pojawił sie młody ksiądz i to on dalej poprowadził sprawę. Był
zdziwiony moim stanowiskiem, a jeszcze bardziej dziwiło go chyba moje
uprzejme i przyjazne zachowanie (podczas rozmowy uśmiech nie schodził
mi z twarzy). Ksiądz - wyraźnie zatroskany moją decyzją - postanowił mi
ją wyperswadować. Odbyliśmy niemal godzinną rozmowę w jego gabinecie, w
trakcie której za pomocą zdroworozsądkowych argumentów przekonywał
mnie, iż apostazja jest błedem. Nie były to argumenty apologetyczne ani
nawet religijne, raczej odwoływanie sie do zmiennosci ludzkich
poglądow, perspektywy starości, pogrzebu itp. Jako że jestem młody,
moje poglądy są dość trwałe a dodatkowo mało mnie obchodzą pośmiertne
losy mojego ciała, argumentacja księdza chybiła celu. Mnie natomiast
udalo się przekonać go, że niezbędne jest zaświadczenie iż dokonałem
apostazji. Takie zaświadczenia rzeczywiscie się wydaje, choć na
początku rozmowy ksiądz nie chciał się z tym zgodzić (w dziale "do
pobrania" prezentujemy kilka przykładów). Warto je mieć, choćby dla
własnej satysfakcji, ale też na wypadek gdybyśmy chcieli przystapić do
innego związku wyznaniowego (w końcu nie wszyscy apostaci to ateiści).
Umowiliśmy się, że ksiądz skonsultuje się z proboszczem parafii który
ma decydujący głos w takich sprawach, ja zaś zgłoszę się za tydzień aby
odebrac mój dokument.
Po upływie tego czasu otrzymałem zaswiadczenie.
Dowiedziałem się też, że byłem pierwszym odstepcą w tej (dużej,
miejskiej) parafii i że specjalnie dla mnie założono księgę apostatów.
Od strony formalnej apostazja znajduje swój wyraz we wpisie do księgi
chrztów mówiącej o odstąpieniu od religii Rzymskokatolickiej. Ja
otrzymalem odpis aktu chrztu, na rewersie którego była notatka
stwierdzająca ten fakt.
I tak zakończyła się moja - całkowicie mimowolna - przygoda z Kościolem Rzymskokatolickim.
Robber
redaktor apostazji.info