Apostazja.info na Facebook'u

    Jak większość katolików zostałem ochrzczony we wczesnym dzieciństwie nie mając wpływu na to, co się dzieje. Zaś decyzję o formalnym opuszczeniu Koscioła Katolickiego podjąłem zaraz po tym, jak dowiedziałem się, że jest to możliwe.


Religię katolicką zawsze odbierałem jako coś obcego, narzuconego, co sprzeciwiało się zdroworozsądkowemu porządkowi świata jakiego obraz posiadałem. Brzydziło mnie chrześcijańskie upodobanie do samoponiżenia, gloryfikacja cierpień, niechęć dla swobodnego myślenia, ambiwalentna postawa wobec seksu, oraz wyśrubowane ideały milości bliźniego, całkowicie fikcyjne w praktyce.  Brzydził mnie też kontrast pomiędzy tymi naukami a ich (nie)stosowaniem, które mogłem obserwować na codzień wsród nominalnych katolikow i które znałem z lekcji historii. Ten obraz znalazł dobre uzupełnienie w lekturach i studiach filozoficznych, które zresztą odbyłem na katolickiej uczelni. Zrozumiałem wówczas, że intelektualna "nadbudowa" religii katolickiej ma wiele słabych punktów a jej przyjęcie wymaga więcej dobrej woli niż miałem do zaoferowania. Fideistycznej "bazy" nie posiadałem oczywiscie od dawna. Od lat nie uczestniczyłem też w praktykach religijnych. Kiedy więc dowiedziałem sie, że możliwe jest formalne przypieczętowanie odstępstwa od religii katolickiej podjąłem odpowiednie kroki aby tego dokonać.

Wnioski rozesłałem listami poleconymi (za potwierdzeniem odbioru) do Kurii Diecezjalnej oraz parafii miejsca zamieszkania. Chcąc jednak przyspieszyć całą procedurę oraz zapewnić sobie niezapomniane wrażenia, do parafii chrztu wybrałem się osobiście. W kancelarii dokumenty przyjęła ode mnie starsza zakonnica, która przywitała mnie miło, ale widząc z czym przychodzę kompletnie straciła rezon. Potem okazało się, ze bylem w tej parafii pierwszym apostatą i najwyraźniej nie miała ona wytrenowanych w tym kierunku odpowiednich zachowań. Na szczęście pojawił sie młody ksiądz i to on dalej poprowadził sprawę. Był zdziwiony moim stanowiskiem, a jeszcze bardziej dziwiło go chyba moje uprzejme i przyjazne zachowanie (podczas rozmowy uśmiech nie schodził mi z twarzy). Ksiądz - wyraźnie zatroskany moją decyzją - postanowił mi ją wyperswadować. Odbyliśmy niemal godzinną rozmowę w jego gabinecie, w trakcie której za pomocą zdroworozsądkowych argumentów przekonywał mnie, iż apostazja jest błedem. Nie były to argumenty apologetyczne ani nawet religijne, raczej odwoływanie sie do zmiennosci ludzkich poglądow, perspektywy starości, pogrzebu itp. Jako że jestem młody, moje poglądy są dość trwałe a dodatkowo mało mnie obchodzą pośmiertne losy mojego ciała, argumentacja księdza chybiła celu. Mnie natomiast udalo się przekonać go, że niezbędne jest zaświadczenie iż dokonałem apostazji. Takie zaświadczenia rzeczywiscie się wydaje, choć na początku rozmowy ksiądz nie chciał się z tym zgodzić (w dziale "do pobrania" prezentujemy kilka przykładów). Warto je mieć, choćby dla własnej satysfakcji, ale też na wypadek gdybyśmy chcieli przystapić do innego związku wyznaniowego (w końcu nie wszyscy apostaci to ateiści). Umowiliśmy się, że ksiądz skonsultuje się z proboszczem parafii który ma decydujący głos w takich sprawach, ja zaś zgłoszę się za tydzień aby odebrac mój dokument.

Po upływie tego czasu otrzymałem zaswiadczenie. Dowiedziałem się też, że byłem pierwszym odstepcą w tej (dużej, miejskiej) parafii i że specjalnie dla mnie założono księgę apostatów. Od strony formalnej apostazja znajduje swój wyraz we wpisie do księgi chrztów mówiącej o odstąpieniu od religii Rzymskokatolickiej. Ja otrzymalem odpis aktu chrztu, na rewersie którego była notatka stwierdzająca ten fakt.

I tak zakończyła się moja - całkowicie mimowolna - przygoda z Kościolem Rzymskokatolickim.


Robber
redaktor apostazji.info