GIODO wciąż się zmaga z problemami, które "stwarzają mu" osoby chcące wystąpić z Kościoła rzymskokatolickiego. GIODO próbował różnych sztuczek aby wywinąć się z tego typu spraw, ale wyroki NSA nie pozostawiają mu wyboru - musi się on zmierzyć z tą problematyką. Chodzi o osoby, które chcą aby Kościół uznał ich wystąpienie ze wspólnoty i przestał przetwarzać ich dane osobowe. Kościół może swobodnie przetwarzać dane osobowe swoich członków (w tym tzw. dane wrażliwe), nie może jednak tego robić jeśli chodzi o osoby, które wystąpiły ze wspólnoty. Problem z jakim zmaga się GIODO polega na tym jak ustalić czy ktoś jest czy nie jest (przestał być) członkiem wspólnoty wyznaniowej - wbrew pozorom nie jest to rzecz trywialna.
Jak wynika z wypowiedzi GIODO podczas posiedzenia Komisji Sejmowej 19 listopada 2013 (część z tych wypowiedzi była odpowiedzią na dociekliwe pytania posła Roberta Biedronia), GIODO zamierza stosować następującą metodologię:
1. Jeśli związek wyznaniowy ma wewnętrzną procedurę określającą sposób wystąpienia z niej - GIODO będzie sprawdzał, czy dana osoba zastosowała się do tej procedury. GIODO wychodzi z założenia, że kościoły tak jak i inne organizacje (np. kluby sportowe) mają prawo tworzyć swe wewnętrzne regulaminy określające sposób wstępowania jak i występowania z nich.
2. Jeśli takiej procedury nie ma GIODO "będzie schodził do zwykłego prawa cywilnego i oświadczenia woli"
3. Podobnie jeśli procedura danego związku wyznaniowego jest na tyle skomplikowana, że czyni akt wystąpienia praktycznie niemożliwym do przeprowadzenia.
GIODO ma teraz spory problem z Kościołem rzymskokatolickim, gdyż nie jest pewien, który z powyższych punktów powinien zastosować. Teoretycznie istnieje dokument Konferencji Episkopatu Polski pt. "Zasady postępowania w sprawie formalnego aktu wystąpienia z Kościoła". GIODO poczynił próby ustalenia, czy ten dokument obowiązuje we wszystkich diecezjach w Polsce. Z jego ustaleń wynika, że w niektórych diecezjach obowiązuje, a w niektórych nie - wszystko zależy od tego czy dany biskup wydał odpowiedni dekret. Czyni to ten cały mętlik jeszcze bardziej skomplikowanym.
Dobrą wiadomością jest tu stwierdzenie GIODO, że jest on gotów wydać proboszczom decyzje administracyjne w niektórych toczących się sprawach, a nawet (uwaga!) przeprowadzić inspekcję. GIODO zdaje sobie sprawę, że taka pierwsza w historii inspekcja może wywołać ostrą reakcję w Episkopacie i oskarżenia o prześladowanie Kościoła (do kontroli przeprowadzanych przez Inspekcję Budowlaną lub Sanitarną Kościół już jakoś przywykł). Dlatego GIODO przedsięwziął już kroki uprzedzające i rozpoczął dyplomatyczne przygotowanie tego typu "dramatycznej i spektakularnej akcji" jaką jest kontrola baz danych w parafii.
Wszystko wskazuje na to, że przez tego typu zachowawcze działania GIODO i jego dyplomatyczne zagrywki musimy poczekać jeszcze wiele miesięcy zanim jakieś naprawdę przełomowe wydarzenie w tej sprawie będzie miało miejsce.
Poniżej fragmenty posiedzenia Komisji Sejmowej, podczas której GIODO złożył sprawozdanie ze swej działalności za rok 2012.
(...) na przełomie marca i kwietnia tego roku pojawiły się orzeczenia Naczelnego Sądu Administracyjnego, który wyznaczył inne podejście do tego, jak wygląda wyłączenie kognicji GIODO, uznając, że kościoły i związki wyznaniowe w zasadzie przetwarzają dwa zbiory danych. Jeden zbiór danych osobowych to jest zbiór osób, które są członkami tego Kościoła lub związku wyznaniowego, a drugi, nawet jeżeli fizycznie znajduje się w tej samej księdze, obejmuje osoby, które z tego Kościoła czy związku wyznaniowego wystąpiły. I w tym drugim przypadku sąd w kolejnych orzeczeniach, które zapadały, jak mówię, już w 2013 roku, a nie w 2012, uznał, że GIODO powinien te sprawy prowadzić, powinien wydawać decyzje administracyjne i przeprowadzać inspekcje tam, gdzie jest to niezbędne.
(...) Tworzenie reguł rządzących występowaniem przez osoby fizyczne z kościoła lub związku wyznaniowego nie mieści się w zakresie zadań organu do spraw ochrony danych osobowych, pozostaje domeną ustrojodawcy i ustawodawcy, natomiast prawdą jest, że Naczelny Sąd Administracyjny uznaje, że GIODO powinien wyciągać wnioski z faktu, że ktoś wystąpił bądź nie z kościoła lub związku wyznaniowego, co nakłada na nas obowiązek tak naprawdę rozpoznawania czy ktoś jest członkiem kościoła bądź związku wyznaniowego bądź nie. To rodzi całą serię problemów, które już w roku 2012 w kwietniu zgłaszał Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych Ministrowi Administracji i Cyfryzacji w opinii do przygotowywanej przez Ministra Administracji i Cyfryzacji odpowiedzi na interpelację pana posła Biedronia.
(...) po pierwsze, przypominam, że najpierw musimy stwierdzić, czy ktoś jest, czy nie jest członkiem kościoła lub związku wyznaniowego, co nie jest łatwe. Z jednej strony ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania umożliwia każdej osobie bycie członkiem, bądź nie, kościoła lub związku wyznaniowego. Z drugiej strony nie kwestionujemy tego, że w przypadku każdej organizacji, niezależnie od tego czy mówimy o stowarzyszeniu, czy mówimy o partii politycznej, czy mówimy o klubie sportowym, wystąpienie z takiego klubu czy stowarzyszenia może się wiązać z koniecznością, że tak powiem w cudzysłowie, „rozliczenia” się ze swoich obowiązków wobec takiej organizacji, więc również może to dotyczyć kościołów i związków wyznaniowych, co de facto odsyła nas do prawa wewnętrznego kościołów lub związków wyznaniowych, które jeżeli nie jest to w sprzeczności z ustawą o gwarancji wolności sumienia i wyznania, czyli przewiduje możliwość wystąpienia z kościoła lub związku wyznaniowego, powinno być brane pod uwagę jako prawo wewnętrzne tej organizacji. Przypomnę, że to nie jest organizacja państwowa, że to jest organizacja obywatelska, więc chronimy również tamte dobra. Jeżeli tak, to my musimy jako GIODO ustalić, czy ta osoba się „rozliczyła” ze swoich obowiązków albo czy też może nie ma żadnych przepisów dotyczących wystąpienia, co oznacza, że samo złożenie oświadczenia o wystąpieniu jest wystarczające z punktu widzenia ustawy o gwarancji wolności sumienia i wyznania.
Jeżeli dana osoba wystąpiła z kościoła lub związku wyznaniowego, oznacza to, że ma prawo do poprawienia swoich danych w bazach prowadzonych przez tenże kościół lub związek wyznaniowy, na przykład przez wprowadzenie wyraźnej informacji, że z dniem takim i takim wystąpiła z tego kościoła lub związku wyznaniowego, o co prosi nas większość skarżących. Większość skarżących prosi tylko o to, żeby w księdze chrztu odnotowano tego typu zdarzenie. To na razie spowodowało, że my zwróciliśmy się ponownie do przedstawicieli Kościoła na poziomie biskupstw, bo tam tworzone jest prawo wewnętrzne Kościoła katolickiego w Polsce. Jest to dekret biskupi, który wprowadza pewnego rodzaju rozwiązania, nawet jeżeli one były wcześniej przyjęte przez Konferencję Episkopatu Polski, do prawa obowiązującego w danej diecezji. Zwróciliśmy się z pytaniami dotyczącymi tego, czy tego typu zasady obowiązują, czy nie obowiązują w tychże diecezjach i otrzymaliśmy różne odpowiedzi. Niektóre z tych odpowiedzi wskazują na to, że nie istnieją żadne szczególne rozwiązania w danej diecezji, co oznacza, że powoływanie się wcześniej przez proboszczów, którzy są administratorami danych osobowych na istnienie takich rozwiązań, nie było słuszne. W takich przypadkach jestem gotowy do wydania decyzji administracyjnej skierowanej do proboszczów.
W jednym przypadku z tych, które były przedmiotem oceny Naczelnego Sądu Administracyjnego, może istnieć konieczność przeprowadzenia inspekcji. Wstępnie poinformowaliśmy Konferencję Episkopatu Polski, że takie inspekcje mogą mieć miejsce, natomiast jeszcze takiej inspekcji nie przeprowadziliśmy. Nie ukrywam, że przygotowujemy metodologię do przeprowadzenia takiego zdarzenia, co oczywiście może być pewną nowością, ale ja naprawdę próbuję sobie wyobrazić, jak trudną sytuację miała moja poprzedniczka, pani doktor Ewa Kulesza, która w 1998 czy 1999 roku musiała przygotować metodologię wszystkich inspekcji, które właściwie powstawały, bo nikt jeszcze jako organ zewnętrzny nie prowadził tego typu inspekcji w banku, w ubezpieczalni czy w klubie sportowym.
(...) Może wycofam się trochę ze słowa „rozliczenie”, choć dwukrotnie zaznaczałem, że ono jest w cudzysłowie. Kiedy użyłem tego sformułowania, mówiłem o sytuacji, w której jest dopuszczalne i jest jak najbardziej akceptowalne to, że stowarzyszenie jakiegokolwiek rodzaju, instytucja jakiegokolwiek rodzaju, do której przystępujemy, przy występowaniu również przewiduje jakąś procedurę występowania z niej. Przyjmuje, że nie wystarczy samo oświadczenie ze strony osoby, żeby opuścić to stowarzyszenie czy inną organizację społeczną. Oczywiście kiedy mówiłem o rozliczeniu w przypadku kościołów lub związków wyznaniowych, biorąc to w cudzysłów, nie miałem na myśli rozliczenia finansowego, rozliczenia z pożyczonego sprzętu czy kajaków, jak w przypadku klubu sportowego, w oczywisty sposób. Natomiast mówiłem o tym, że jak najbardziej dopuszczalną sytuacją jest to, jeżeli taka procedura jest opisana w dokumentach wewnętrznych takiego kościoła lub związku wyznaniowego.
Natomiast ona nie może prowadzić do sytuacji, w której to wystąpienie jest fizycznie niemożliwe. Czyli nie może być takiej sytuacji, że ona jest tak skonstruowana, że wystąpienie z takiego kościoła czy związku wyznaniowego w ogóle jest niemożliwe. To byłoby sprzeczne z zasadami wynikającymi z konstytucji i z ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania, ale w momencie kiedy mówiłem państwu o tym, że w przypadku związków wyznaniowych może to być trudniejsze niż w Kościele katolickim, to właśnie o tym mówiłem, ponieważ są takie kościoły i związki wyznaniowe, które nie przewidują możliwości wystąpienia z nich w swoim prawie wewnętrznym. W tym przypadku jeżeli rzeczywiście GIODO będzie musiał oceniać, to będziemy schodzili do zwykłego prawa cywilnego i oświadczenia woli. To będzie wtedy jedyną możliwą podstawą.
Pełny zapis przebiegu posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka (nr 138) z dnia 19 listopada 2013 r.