Apostazja.info na Facebook'u

Zaiste bardzo ciekawa dyskusja wywiązała się przy okazji Tygodnia Apostazji pomiędzy redaktorem Frondy Tomaszem Terlikowskim a księdzem Wojciechem Lemańskim. Duchowny argumentuje, że już Sobór Watykański II uznawał prawo do wolności religijnej co dotyczy zarówno katolików jak i osób niewierzących. Redaktor Terlikowski zdaje się nie dostrzegać tego faktu i zarzuca księdzu Lemańskiemu, że wypowiadając się na temat apostazji "zaprzecza własnemu powołaniu".

Zaczęło się od wielu tekstów krytykujących publiczną apostazję Janusza Palikota. Jednym z nich był tekst T. Terlikowskiego, w którym autor poucza J. Palikota w temacie grzechu jaki popełnił. Zaznacza jednakże, że do Kościoła Janusz Palikot zawsze może wrócić.

Może nie zdawać Pan sobie sprawy, ale w takich sytuacjach za takimi decyzjami zawsze stoi zły, i tylko on może się z nich cieszyć. Apostazja oznacza bowiem dla Pana o wiele surowszy sąd, a – czego nikt oczywiście nie wie, ale czysto po ludzku – wieczne potępienie. Wyrzeczenie się Chrystusa obecnego w Kościele – to bowiem odtrącenie Boga. Na własne życzenie. Wiem, że może Pan zamienić te słowa w żart, wiem, że może Pan z nich żartować, a Pana zwolennicy mogą z nich drwić, opowiadając o latającym potworze spaghetii, ale ja nie mogę milczeć, gdy wiedzę – jak ktoś dla czystej gry, zabawy, zmierza do przepaści. Nie wolno mi, ani nikomu z katolików milczeć, gdy Pan sam, a z Panem także inni straceńcy zmierzają ku piekłu. Ono nie jest grą, nie jest śmiesznym miejscem, nie jest mitem ogłupionych katolików. Jest straszną, bo wieczną rzeczywistością, z której nie ma wyjścia.

 

W odpowiedzi na te głosy krytyczne ksiądz Lemański wypowiedział się w obronie osób, które chcąc żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami postanawiają opuścić Kościół:

Każda wspólnota, organizacja, związek czy stowarzyszenie ma prawo określić zasady przyjmowania doń nowych członków. Każda z nich może ustalić zasady usuwania z tego grona osób, które łamią te zasady albo nie spełniają określonych kryteriów. Można również opracować całe systemy zachęt, przestróg, upomnień, kar, nagród i stopni awansu funkcjonujących wewnątrz takiej zbiorowości. Nie można jednak nikomu zabronić opuszczenia tego grona. Mąż odszedł od żony trzaskając drzwiami, a ona prosi o adres, by mu przesłać instrukcję, jak powinien odejść skutecznie. Nie można również ustalać zasad, jakimi mają się kierować ci, którzy już z nami być nie chcą. Ciekawe, czy podobnym procedurom poddawano odchodzących od Kościoła katolików w Irlandii, Austrii, USA, czy w Czechach? Buntujący się przeciwko takim formalnościom mogą czuć się pozbawionymi uznanego przez sobór Watykański II prawa do wolności religijnej. A gdy ich zabiegi o wystąpienie z Kościoła ktoś określa mianem błazenady, mają prawo czuć tym obrażeni.

 

Redaktor Terlikowski dosyć ostro skomentował ten tekst (tu i tu):

Co więcej pomysł, by ułatwiać odchodzenie apostatom, wydaje się być sprzeczny z głównym powołaniem księdza, jakim jest prowadzenie ludziom ku zbawieniu. Apostazja akurat temu celowi nie służy, by nie powiedzieć wprost, że prowadzić może ku potępieniu. Ksiądz więc, który namawia, by Kościół ułatwiał procedury apostazji w istocie na szkodę ludzi, i zaprzecza własnemu powołaniu. Jego rolą jest bowiem prowadzić ludzi do Kościoła, a nie ich z niego wyprowadzać... No chyba, że Kościół otwarty jest po to, by wszyscy mogli z niego odpłynąć.
Ksiądz katolicki nie powinien rozpoczynać dyskusji na ten temat. Nie ma o czym dyskutować. (...) Nikt ich na siłę nie trzyma. Ale nie widzę potrzeby, żeby im odejście ułatwiać. Procedura jest dobra i nie należy jej zmieniać, bo apostazja przynosi szkodę ludziom. Nie widzę powodu, żeby uprościć procedury odejścia. Skoro papież Benedykt XVI usunął wszystkie elementy z kodeksu ułatwiające procedurę odejścia, to najwyraźniej nie są potrzebne. Papież jest zdecydowanie większym autorytetem niż ksiądz Lemański.

 

Ksiądz Lemański nie spuścił głowy po tym zbesztaniu tylko jeszcze raz bardzo słusznie i klarownie wytłumaczył o co mu chodziło.

Kościół w Polsce traktuje osoby chcące z Niego wystąpić w sposób formalno-biurokratyczny, zniechęcający samą procedurą do postawienia tego rodzaju kwestii. Tym samym zapominamy o przysługującej każdemu człowiekowi godności i wolności. Każdy człowiek ma prawo do szacunku i do swobodnej przynależności do wspólnoty religijnej, lub też do jej opuszczenia ze znanej sobie przyczyny. Niedopuszczalne jest szantażowanie takich osób perspektywą wiecznego potępienia, ponieważ uniwersalizm wysłużonego przez Jezusa Chrystusa zbawienie ( według chrześcijan ) dalece przekracza zakreślone przez Pana Terlikowskiego ramy. Niedopuszczalne, a jednak często spotykane, jest szydzenie, ironizowanie, wyśmiewanie osób deklarujących odejście z Kościoła. Procedury proponowane, a raczej narzucane osobom deklarującym taki krok, nie są w stanie zmienić ich decyzji, lecz powodują ich jeszcze większą awersję do Kościoła.

Cieszy fakt istnienia w Polsce duchownych, którzy termin "wolna wola" rozumieją w pełni, a nie tylko jako uzasadnienie wolności wyboru jedynie słusznej wiary katolickiej.