Mam 28 lat. Byłem zdeklarowanym ateista od mniej wiecej 9 lat, odkąd "wyrwałem" się z mojego małego miasteczka do Warszawy na studia. Sam również rozważałem decyzję o wypisaniu się z Kościoła katolickiego. W pewnym momencie byłem bardzo zdeterminowany do podjęcia tej, jakby no to nie patrzył, ostatecznej już decyzji. Pewne wydarzenie w moim życiu, tj. śmierć mojego kolegi bardzo przeżyłem, do tego stopnia ze po tych paru latach modlilem sie do Boga o jego zdrowie. W prawdzie moja modlitwa nie została wysłuchana, jednak dzięki temu wydarzeniu wróciłem na łono Kościoła. Bardzo się cieszę ze nie podjąłem wtedy decyzji o wystąpieniu z KK. W tym momencie nie byłoby bardzo trudno do Niego wroci. Konkludując, ważnym powodem do niedokonania apostazji jest właśnie myśl o przeszłości. Nie wiemy co w niej się wydaży, nie wiemy czy za pare lat nei zapragniemy wrócić do Boga, czy pod wpływem jakiegoś cudu medycznego (co ateiści nazwą efektem placebo - gdzieś tak ostatnio czytałem) nie "nawrócimy się". Jeżeli podjęliśmy wcześniej decyzję o apostazji, będzie już za późno na łatwy powrót. Podobna sytuacji tyczy się umierania. Często ludzie na łożu śmierci, "mając przed oczami całe swoje życie" "nawracają się" i pragną przeprosić Boga za wszystko, wyrazić żal i skruchę. Jeżeli są katolikami, moga poprosić kapłana o ostatni sakrament, czy tez wyspowiadać się i przyjąć Eucharystię, natomiast jeżeli podjęli wczesniej to z tego daru ne będą mogli skorzystać.