Statystyki wskazują jednoznacznie, iż pomimo spadku ilości wiernych Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce, przybywa nam parafii i duszpasterzy. Czyżby Kościół zbierał siły przed ciężką walką o wiernych, która go wkrótce zapewne czeka?
Roczniki Głównego Urzędu Statystycznego są źródłem wielu ciekawych informacji, dlatego często do nich zaglądam. Tym razem sięgnąłem do nich aby prześledzić zmiany w statystykach Kościoła rzymskokatolickiego na tle zmian liczby ludności Polski. Przeanalizowałem okres dziewięciu lat od roku 1995 do roku 2004 (w 2009 dodałem też słupek dla roku 2007).
Gwoli wyjaśnienia: dane odnośnie ludności Polski są zbierane i opracowywane przez GUS, natomiast dane odnośnie ilości wiernych (ochrzczonych), parafii oraz księży są opracowywane przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego i udostępniane GUS-owi do publikacji. Jest to ważne dla poniższej analizy, gdyż moim zdaniem można założyć, iż ze względu na metodologię ich zbierania dane dotyczące ilości wiernych nie są zaniżone, a co najwyżej mogą być zawyżone. A gdyby tak rzeczywiście było wnioski byłyby jeszcze bardziej oczywiste.
Ale o jakich tu wnioskach mowa? Jest faktem powszechnie znanym, iż w Polsce odnotowuje się ujemny przyrost naturalny - więcej Polaków umiera bądź wyjeżdża z kraju niż rodzi się lub do Polski przyjeżdża. W ciągu ostatnich 9 lat ludność Polski zmniejszyła się o 407,7 tysięcy czyli o -1,06%. Nie jest więc niczym dziwnym, że w związku z powyższym trendem także i Kościół odnotował spadek liczby swoich wiernych. Zastanawiającym jednak może być to, że ten spadek był prawie dwukrotnie wyższy - wyniósł on jak łatwo wyliczyć -2,01% ! Wydaje się, iż można wskazać trzy możliwe przyczyny tego stanu rzeczy:
- rodzice rzadziej niż kiedyś decydują się na ochrzczenie swoich dzieci;
- wzrosła liczba apostazji - wystąpień z szeregów wiernych Kościoła;
- wyższa śmiertelność lub niższa rozrodczość wśród katolików niż wśród wiernych innych wyznań lub niewierzących.
Wydawało by się, że przy obecnym trendzie demograficznym Kościół powinien raczej zaprzestać stawiania nowych kościołów i powinien rozpocząć proces zmniejszania stanu osobowego duchowieństwa. Ze statystyk jednakże wynika, iż w ciągu ostatnich dziewięciu lat liczba parafii w Polsce zwiększyła się o 4,67%, a liczba księży aż o 13,05%! Jak wytłumaczyć te z pozoru nieracjonalne działania Kościoła? I znów można wskazać więcej niż jedną możliwą hipotezę:
-
Liczba parafii i duchownych wciąż rośnie bo nie został jeszcze osiągnięty stan równowagi, czyli taka liczba wiernych przypadająca na jednego księdza, która zapewni odpowiednią opiekę duszpasterską dla każdego. Oczywistym jest, że im większą liczbę osób ma pod swą opieką statystyczny kapłan, tym mniej czasu może poświęcić każdemu pojedynczemu wiernemu. I tak w roku 1995 na jednego duchownego przypadało 1357 wiernych, a dziewięć lat później już 1176 wiernych. Obniżenie się tego wskaźnika w tym okresie może świadczyć o poprawie jakości posługi kapłańskiej. Niestety, obecna wartość tego wskaźnika będąca dziedzictwem niedobrych dla Kościoła czasów PRL-u jest wciąż jednak zbyt wysoka, nawet pomimo zachodzącego procesu spadku liczby Polaków. Rozpatrując ten wskaźnik w ujęciu terytorialnym można stwierdzić, iż najbardziej "zaniedbaną" pod tym względem diecezją w Polsce jest diecezja łódzka (1947 wiernych na księdza), a najlepiej wypada diecezja przemyska (713).
-
Nasycenie polski parafiami i kościołami jest już wystarczające, czyli osiągnięty już został pewien stan równowagi, lecz Kościół "wzrasta w siłę" aby przygotować się na płynące z Zachodu zagrożenie laicyzacją społeczeństwa. Budowane są nowe kościoły, edukowani są nowi księża, tak aby być jeszcze bliżej wiernego, aby nie zostawić go sam na sam z laicką rzeczywistością, aby nie pozwolić mu na "niedostrzeganie" obecności Kościoła w Polsce. Przychodzi tu na myśl przykład firmy, która w obliczu groźby załamania się sprzedaży jej produktów zamiast zmniejszyć ZWIĘKSZA budżety działów sprzedaży i reklamy kosztem innych działów lub zaciągając kredyt. Tak często zdarza się w rzeczywistości, gdyż tylko zwiększenie sprzedaży pozwoli takiej firmie zachować udział w rynku, a być może nawet zapobieże wypadnięciu z tego rynku dóbr.
Która z powyższych odpowiedzi jest bardziej zbliżona do rzeczywistości? Nie wiem - czytelnik musi sobie sam na to pytanie odpowiedzieć.